Strona głównaAktualnościWyprawa #Możesz dotarła do Pakistanu. Zapraszamy do przeczytania najnowszej relacji

Wyprawa #Możesz dotarła do Pakistanu. Zapraszamy do przeczytania najnowszej relacji

sobota, 2 grudnia, 2023

Wyprawa #MOŻESZ to projekt stworzony przez Michała Worocha – fotografa i podróżnika, który choruje na zanik mięśni i porusza się na wózku. Powstał, by pokazać, że bariery, które stawiamy sobie sami, często są większe, niż te rzeczywiste.

„Dziś minął 40 dzień naszej wyprawy. Aktualnie przebywamy w Pakistanie, podążając jedną z najbardziej rozpoznawalnych dróg na świecie – Karakorum Highway, najwyżej położoną utwardzoną trasą na kuli ziemskiej. To magiczne miejsce, gdzie splatają się ze sobą Himalaje, Karakorum i Góry Hindukuszu. Za nami w chmurach Nanga Parbat. Chciałem się tu znaleźć i pozdrowić przyjaciela.
 
Za nami już Polska, Słowacja, Węgry, Serbia, Bułgaria, Turcja i Iran. Śmiało mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy i spełniony.
 
Podróż nie ograniczała się jedynie do przejechania tysięcy kilometrów i miłych chwil. To także serwisowanie samochodu, trudy podróży, przeziębienia i problemy żołądkowe związane z odmienną florą bakteryjną. Wszystko to sprawiło, że początkowe kilometry nie były dla nas łatwe.
 
Przed wyprawą często uczestniczyłem w spotkaniach w szkołach i organizacjach. Po każdym takim spotkaniu rodziła się dyskusja, a powtarzające się pytanie brzmiało: „Jak radzić sobie z trudnymi sytuacjami?” Dziś uważam, że kluczowe jest dostrzeganie celu ich rozwiązania i czerpanie satysfakcji z triumfu po pokonaniu tych wyzwań.
 
Kilka dni temu opuściliśmy Iran, ale dopiero teraz jestem w stanie coś o nim powiedzieć. Od granicy z Turcją, pokonaliśmy trzy tysiące kilometrów kierując się na południowy wschód, do granicy z Pakistanem. Trasa prowadziła przez pustynne i półpustynne regiony, czasem jechaliśmy w piaskowej burzy, w której nic nie było widać i trzeba było wytężać wzrok, żeby mieć pewność, że wciąż jedzie się po asfalcie. Z piaskowej zamieci wyłaniały się inne auta albo rogatki miasteczek i dopiero wtedy przypominałem sobie, że jesteśmy na Ziemi, a nie na jakiejś odległej planecie.
 
Ale tak trochę patrzyli na nas miejscowi. Jak na kosmitów. Starsze kobiety pozdrawiały nas z taką serdecznością jakby spotkały swoje wnuki. Szczerość młodych była porażająca; potrafili powiedzieć do nas „Hi, I love you” i uśmiechać się, a ja zamiast wejść w tą szczerość zastanawiałem się, dlaczego takiego zachowania nie doświadczyłem nigdy w Europie.
 
Raz koło naszego auta przeszło małżeństwo, dosłownie minęło nas rzucając krótko wzrokiem, ale oś ich zaintrygowało, bo zaraz potem wrócili. Nie znali angielskiego, więc każde pytanie, które chcieli zadać najpierw wpisywali w translator, a potem pokazywali nam ekran. Interesowało ich wszystko. Chcieli wiedzieć skąd jedziemy, czy podoba nam się Iran i czy przypadkiem nie jesteśmy głodni. Po każdej odpowiedzi kiwali głową i wstukiwali kolejne pytanie. I to wszystko przy aucie, na ulicy.
Pewien człowiek, który pomógł nam zatankować, tak się z nami żegnał, jakby rozstawał się najlepszymi przyjaciółmi. Musieliśmy zatankować, ale okazało się, że będzie problem, bo w całym Iranie tankować można tylko płacąc kartą i to irańską. Sprawa jest dość poważna, polityczna, bo zachód nałożył na Iran embargo, blokując system SWIFT, przez co w całym kraju zachodnie karty nie działają. Irańczycy mają swój wewnętrzny system płacenia, ale obcokrajowcy są w kropce, bo w grę wchodzi tylko gotówka, a paliwo można kupić płacąc tylko kartą. Wiedzieliśmy, że w takiej sytuacji będziemy musieli prosić o pomoc kierowców ciężarówek. Trzeba było wyminąć długą, czasem kilometrową kolejkę czekającą do dystrybutora i poprosić o pomoc kogoś, kto właśnie tankuje, żeby nalał i nam. A potem zwrócić mu należność w gotówce. No i ten kierowca nam pomógł. Kiedy już się rozliczyliśmy i ruszyliśmy dalej, trąbił i machał na pożegnanie tak uśmiechnięty, jakbyśmy znali się lata.
Któregoś dnia zaparkowaliśmy samochód obok sklepiku spożywczego i Kuba wyskoczył, żeby kupić pieczywo. Po chwili wrócił z trzema bochenkami chleba. Z daleka widziałem, że wydarzyło się coś niezwykłego, bo szedł uśmiechnięty. Kiedy wsiadł zapachniało chlebem: „Wmuszałem im pieniądze, ale nie chcieli, życzyli nam smacznego”.
 
Taki to Iran. Cały w piasku, piasek w oczach, ale ludzie blisko siebie.”
– pisze Michał Woroch w swojej najnowszej relacji.

Poprzez wyprawę #Możesz Michał chce pokazać, że dzięki ciężkiej pracy i determinacji jesteśmy w stanie osiągnąć swoje cele i przekroczyć granice, jakie sobie stawiamy.

Michał Woroch jest laureatem wielu nagród, w tym m.in. nagrody Kolosy 2019 w kategorii Wyczyn Roku przyznawanej przez Kapitułę Kolosów oraz Travelery 2018 w kategorii Podróż Roku. Wydawca i autor książki Krok po kroku. Z Ziemi Ognistej na Alaskę. Absolwent grafiki projektowej na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Uznany jednym ze 100 najbardziej wpływowych Polaków z niepełnosprawnością. Organizator projektów podróżniczo-fotograficznych, w ramach których dotarł między innymi do Mongolii, Indii, na Spitsbergen i do większości państw obu Ameryk. Relacje i zdjęcia z jego podróży ukazały się w polskiej oraz zagranicznej prasie, między innymi w takich tytułach jak: National Geographic, Adventure Journal, Explorersweb, Traveler, Podróże, Globetrotter, Zwierciadło i Duży Format.

Nasza fundacja została oficjalnym partnerem wyprawy. Pokryliśmy część kosztów oraz ufundowaliśmy panele słoneczne do samochodu. Razem z Michałem chcemy wzmacniać poczucie sprawczości wśród młodzieży i dodać młodym ludziom sił do pokonywania codziennych trudności, dlatego też w ramach prowadzonej przez nas kampanii społecznej pod hasłem „Z dobrą energią możesz więcej” uczniowie z trzech liceów wzięli udział w zorganizowanych przez nas spotkaniach z Michałem Worochem.

Newsletter pełen dobrej energii

Newsletter pełen dobrej energii

Zostaw nam swój e-mail, a damy ci znać o kolejnych akcjach pełnych dobrej energii.

Trwa dodawanie...

Dziękujemy - Twój e-mail został dodany!