Wyprawa #MOŻESZ to projekt stworzony przez Michała Worocha – fotografa i podróżnika uznanego jednym ze stu najbardziej wpływowych Polaków z niepełnosprawnością. Poprzez tę wyprawę Michał chce pokazać, że bariery, które stawiamy sobie sami, często są większe, niż te rzeczywiste. Przeczytajcie najnowszą relację z jego podróży.
„Zanim jeszcze wyruszyłem z domu, wiedziałem, że Pakistan będzie dla mnie ważnym fragmentem wyprawy. Może przez to, że ten północny, którym planowaliśmy jechać to góry, a przecież kocham góry. Już na miejscu umówiliśmy się z Kubą, że na moment odbijemy ze szlaku prowadzącego do Indii i pojedziemy zobaczyć Nanga Parbat. Dla mnie to było ważne. Chciałem ukłonić się himalaiście Tomkowi Mackiewiczowi, który gdzieś na tej górze został. Plan był prosty, ale nie wiedzieliśmy, jak się do tego zabrać. Jak zawsze pomogli ludzie. Andrzej Bargiel polecił nam człowieka o imieniu Anwar, miejscowego przewodnika. Jak się okazało Anwar, który świetne zna środowisko polskich himalaistów prowadzi agencję „Lela Peak Expedition Pakistan”, z którą można wyruszyć w góry na wiele sposobów. My z racji niewielkiej ilości czasu wybraliśmy samolot.
Zobaczyłem Nanga Parbat. To naprawdę potężna góra. Z wysokości, kiedy można ją objąć wzrokiem, wydaje się prawdziwym skalnym olbrzymem. No i zmierzyliśmy się z odcinkiem legendarnej trasy Karakorum Highway. To blisko tysiąckilometrowa skalna półka łącząca Pakistan z chińską granicą. Wyobraźcie sobie jechać kilkanaście godzin tuż nad przepaścią, w której w dole, kilkaset metrów niżej, wije się Indus. Ale warto choć kawałek jechać tą trasą, żeby zobaczyć największe skupisko gór na świecie uformowane przez pasma Himalajów Zachodnich, Karakorum i Hindukuszu.
Po nocy spędzonej w maleńkim hoteliku w wiosce Hushe leżącej na wysokości 3200 metrów n.p.m. obudziłem się wraz z pierwszymi promieniami słońca. W pokoju było dwa stopnie powyżej zera. Za oknem rysowały się górskie szczyty. Rozległ się śpiew muezzina z pobliskiego minaretu, a ja siedziałem na materacu i nie mogłem uwierzyć, że jestem w Huse, w ostatniej dolinie, do której można dotrzeć od strony Pakistanu. Kawałek już jest Chińska granica.
Koło południa poszliśmy z Kubą na spacer. Miało być przyjemnie, a okazało się, że poruszanie się po wsi na wózku to wyzwanie. Ścieżki skaliste, czasem tylko fragment rozwalającego się chodnika, no i co chwila trzeba przechodzić przez spływający z góry potok. W niektórych miejscach domy stoją tak blisko siebie, że kiedy zbliżał się traktor, trzeba było dosłownie przykleić się do ściany. Ale przyszła nagroda, bo w końcu dotarliśmy do miejsca na skraju wsi z którego otwierała się szeroka perspektywa odsłaniając masyw szczytu Maszerbrum (7821m. n.p.m.). Kuba ruszył na mały spacer, a ja zostałem sam. Patrzyłem na górę i pierwszy raz od dawna zrobiło mi się smutno. Dla większości ludzi takie miejsce do, którego dotarłem, to początek czegoś nowego, a ja mogłem tylko zawrócić. Wózek to jednak przeszkoda. Później opowiedziałem o swoich przemyśleniach naszemu przewodnikowi Anwarowi. Ale Anwar uśmiechnął się i powiedział mi piękne przysłowie, być może jedno z piękniejszych jakie w życiu usłyszałem „The name of the eater is written on the grain”, co przetłumaczyć można jako „Na każdym ziarnku ryży wypisane jest imię tego, który je zjada”. Każdy znajdzie w nim swój sens. Ja znalazłem.
***
Teraz, kiedy to piszę, siedzę w niewielkim, zadymionym pokoju przy metalowym piecyku. Przez dziurę w oknie wychodzi metalowa rura. W ciszy słychać jak suche drewno trzaska, a ja próbuję podsumować Pakistan. Tego kraju nie da się poznać z opowieści. Nie można też go sobie wyobrazić. Z jednej strony oferuje wędrowcy niezwykłe pomieszanie surowości, takiej skalnej, z zapachami i smakami wspaniałego jedzenia. Ludzie, których się spotyka, sprawiają wrażenie dawno niewidzianych przyjaciół. Ale z drugiej strony, jeśli tylko odrobinę wejdzie się w świat tych ludzi, ich odmienność – to wymieszanie islamu z wpływami tradycyjnych grup koczowniczych i górali, przynosi mieszankę, którą trudno pojąć i można ją tylko zaakceptować. No i śmieci. Pakistan jest bardzo, bardzo brudny. Raz na ulicy widziałem zadbanego studenta, który stojąc przede mną w kolejce wyrzucił bez żadnego zawahania papierki na podłogę. Chciałem go zapytać, dlaczego ludzie w Pakistanie tak śmiecą. Ale to nie miało sensu.
A bezpieczeństwo? Po przekroczeniu granicy z Iranem otrzymaliśmy policyjną obstawę z długą bronią. Przez setki kilometrów jechaliśmy razem od posterunku do posterunku. Gdy na chwilę chociaż udało nam się podróżować bez konwoju, napotkani ludzie witali nas i dziwili się, że podróżujemy bez policyjnej obstawy. A potem dodawali, że policja nie jest nam potrzebna. Pakistan jest bezpieczny, a wszelkie informacje o zagrożeniach to jedynie propaganda mająca zniechęcić ludzi do Pakistańczyków. No i jak tu nie lubić tego kraju!”
– pisze Michał Woroch w relacji z Pakistanu zamieszczonej na stronie wyprawy 15 grudnia br. W tym momencie Michał Woroch i Kuba Kujawski są już w Indiach.
Poprzez wyprawę #Możesz Michał chce pokazać, że dzięki ciężkiej pracy i determinacji jesteśmy w stanie osiągnąć swoje cele i przekroczyć granice, jakie sobie stawiamy.
Michał Woroch jest laureatem wielu nagród, w tym m.in. nagrody Kolosy 2019 w kategorii Wyczyn Roku przyznawanej przez Kapitułę Kolosów oraz Travelery 2018 w kategorii Podróż Roku. Wydawca i autor książki Krok po kroku. Z Ziemi Ognistej na Alaskę. Absolwent grafiki projektowej na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Uznany jednym ze 100 najbardziej wpływowych Polaków z niepełnosprawnością. Organizator projektów podróżniczo-fotograficznych, w ramach których dotarł między innymi do Mongolii, Indii, na Spitsbergen i do większości państw obu Ameryk. Relacje i zdjęcia z jego podróży ukazały się w polskiej oraz zagranicznej prasie, między innymi w takich tytułach jak: National Geographic, Adventure Journal, Explorersweb, Traveler, Podróże, Globetrotter, Zwierciadło i Duży Format.
Nasza fundacja została oficjalnym partnerem wyprawy. Pokryliśmy część kosztów oraz ufundowaliśmy panele słoneczne do samochodu. Razem z Michałem chcemy wzmacniać poczucie sprawczości wśród młodzieży i dodać młodym ludziom sił do pokonywania codziennych trudności, dlatego też w ramach prowadzonej przez nas kampanii społecznej pod hasłem „Z dobrą energią możesz więcej” uczniowie z trzech liceów wzięli udział w zorganizowanych przez nas spotkaniach z Michałem Worochem.